10 września 2017 – Homilia Ministra Prowincjalnego

Homilia br. Tomasza Żaka OFM Cap, Ministra Prowincjalnego Zakonu Braci Kapucynów Prowincji Krakowskiej, wygłoszona w dniu 10 września 2017 r. podczas Kapituły Wspólnoty Franciszkańskiej Tau.

Człowiek zawsze szuka Bożego pokoju. Nawet jeżeli za bardzo nie wierzy, to jednak zawsze tego pokoju poszukuje. Nawet jeżeli nie wierzy, że Bóg istnieje i nosi się z zamiarem przedstawiania się jako ateista czy agnostyk, to i tak w sercu człowieka jest to pragnienie, pewna świadomość, pragnienie przybliżania się do kogoś kto mnie kocha, potrafi mnie obronić, kto zawsze ze mną będzie, komu na mnie zależy. Jak ktoś w to nie wierzy to i tak będzie tego Bożego pokoju i sposobu na życie poszukiwał. Myślę, że my którzy tutaj jesteśmy możemy Bogu dziękować za to, że mamy właśnie wiarę w Niego, możemy być na takim spotkaniu, wyjątkowym, nadzwyczajnym i że wiemy dokąd zmierzamy, że zmierzamy do nieba.

Drodzy, to wydarzenie, w którym uczestniczycie, a nam braciom było dane przyjechać na samo zakończenie, z czego się cieszymy, bo bardzo mi na tym spotkaniu zależało, jest czymś wyjątkowym, czymś nadzwyczajnym, czymś szczególnym. Duch Święty, chociaż czasami między braćmi żartujemy przed kapitułami, że robimy, co chcemy a potem Duch Święty i tak musi się pod tym podpisać – nawet jeżeli tak by było, w co nie wierzę, to jednak też Duch Święty się pod tym podpisze, bo On jest wierny. Człowiek jest czasem niewierzący, grzeszny, jest niewierny drugiemu człowiekowi, żonie, mężowi, przyjacielowi, Panu Bogu również, ale Pan Bóg pozostaje wierny. Dlatego takie zgromadzenie jest dla Niego ważne i istotne. On daje swoje natchnienia. Oczywiście prosi z pokorą, w cichości, która jest tak bardzo szczególnie uwidoczniona w każdym kościele, w tabernakulum. Nawet można Go nie zauważyć. Prosi, aby człowiek otworzył swoje serce, rzeczywiście był taką osobą, która chce widzieć Boga, chce dostrzec Jego działanie, chce też w jakiś sposób Jemu służyć, chce ku Niemu się zwrócić.

Niedoścignionym wzorem będzie dla nas zawsze św. Franciszek z Asyżu. „Panie co chcesz abym czynił”, „Panie kim jesteś Ty, a kim jestem ja” – to zawołania, jakże proste, a jednocześnie bardzo głębokie, które powinny stać dla nas tutaj obecnych codzienną modlitwą. I jeszcze ten wymiar osoby wierzącej, naśladowcy Chrystusa, tego wydarzenia w którym uczestniczymy, ale i przecież też takiego pięknego, myślę, że można powiedzieć właśnie, wymiaru powołania. Wezwania Pana do tego, aby być we wspólnocie franciszkańskiej, żeby odkrywać duchowość Tau. To nie jest coś byle jakiego, to nie jest coś takiego, co jak słyszałem z tej i owej strony: co to właściwie jest ten WF Tau? Były takie głosy, graniczące wręcz ze złośliwością komentarze. Myślę, że nie możemy do tego dopuścić, żeby tak było – to gwarantuję jako Minister Prowincjalny. Możemy podnieść głowę i z radością wielką, a zarazem z pokorą, powiedzieć, że właśnie Bóg mnie do czegoś wezwał, gdzieś mnie postawił. To nie jest przypadek – bo nie ma przypadków, bo chcę w jakiś sposób przeżywać moje życie w konkretny, świadomy sposób.

Bogu niech będą dzięki, że mamy statut. Raz jeszcze składam wam wszystkim podziękowanie, szczególnie byłej już liderce Celinie i całej Radzie. To, co mamy zapisane w Statucie to nie jest na pewno doskonałe, ale to bardzo dobrze, bo jakby wszystko było doskonałe to nie mielibyśmy już nic do roboty w życiu. A myślę, że duchowość św. Franciszka jest taką, która nie pozwala spać, tzn. zaczynajmy od nowa bo nic żeśmy nie uczynili. Myślę, że św. Franciszek tak by popatrzył, uśmiechnął się i powiedział: to zaczynajmy od nowa, bo jeszcze Statutu nie mamy. Dobrze, że już słyszę, że są jakieś poprawki czy różne pomysły.

„Wspólnota Franciszkańska Tau jest wspólnotą ludzi dorosłych, którzy w mocy Ducha św. i dzięki jego uświęcającemu działaniu poprzez nieustanne nawracanie się i pokutę upodabniają się we własnym życiu do Jezusa Chrystusa ukrzyżowanego i zmartwychwstałego, który prowadzi drogą do Boga Ojca, drogą duchowości franciszkańskiej, noszącej szczególny rys duchowości Tau”.

Ten punkt nr 13 Statutu jest dość wymowny, ale też jest bardzo zobowiązujący. Potrzebna jest otwartość serca, taka o jaką prosiliśmy wraz z psalmistą, aby nie zatwardzać swojego serca. Pan Bóg jak stworzył człowieka, to od razu się zwrócił do tego człowieka z miłością i każdy z nas przez to, że jest stworzony przez Boga jest jego dzieckiem i ma serce upodobniające się do Niego. Ma też taką naturę. Dlatego byłoby błędem myśleć, że człowiek jest z natury zły, jest tak skrzywionym, że nie potrafi Boga usłyszeć. To nieprawda. To nie jest myślenie ani chrześcijańskie, ani franciszkańskie. Człowiek ma dobre serce, ale świat i on sam potrafi to serce zatwardzić, zniszczyć. Potrafi to serce zamęczyć i wtedy trudno mu usłyszeć wołanie Boga. Franciszek dostrzegł Boga, potem dostrzegł swój grzech, a potem poszedł dalej. Dlatego również my powinniśmy mieć otwarte serce. Może to być też nasza modlitwa, aby z tego otwartego serca rodziło się uwielbienie Boga, aby też z tego rodziło się przeświadczenie, że Bóg jest ze mną, że nie jestem sam, że moja wspólnota nie jest sama.

Tak sobie myślałem gdy pisaliśmy ten Statut, że można by tak poprosić, żeby podpisał się pod tym św. Franciszek, skoro mówił, że jego zakon będzie do końca świata. To może inne zakony, drugi i trzeci pewnie też.  Może więc i te wszystkie wspólnoty, które są wokół np. pierwszego zakonu, także WF Tau.

Myślę sobie też, że nie chodzi o to, jak wygląda życie wspólnoty w Krakowie, Bytomiu albo gdzie indziej w WF Tau, ale chodzi o nasze przeświadczenie, o moje skłonienie się do Boga. Czy to przetrwa? Czy ten duch Franciszka i to pójście za Jezusem jest jeszcze aktualne? Mam takie przeświadczenie, że tak, że na pewno. To, że ja tutaj jestem, że był z wami br. Robert jako asystent prowincjalny, że są tutaj inni bracia, jest to takie przypieczętowanie waszego bracia i siostry być albo nie być. Istnienia, działania, również autorytetu jaki ma Wspólnota Franciszkańska Tau. Tu o tym zapewne wszyscy z nas dobrze wiedzą, że mimo iż jest to autonomiczna wspólnota, to nie jest to wspólnota sobie sama. Zresztą nie ma takiego powołania w Kościele. Zawsze Duch Święty daje talenty, charyzmaty dla czegoś, dla kogoś a nie dla siebie samych. I ta wspólnota powstała, rozwija się i będzie żyła dzięki temu, że jest wszczepiona w pewną hierarchię, którą jest Zakon Braci Mniejszych Kapucynów Prowincji Krakowskiej. To jest też potrzebne. Pojawia się również w dzisiejszej liturgii: Cokolwiek zwiążecie, to będzie związane mówi Jezus do swoich uczniów, Co rozwiążecie będzie rozwiązane. Jest to nie tylko ciężar u nogi, że trzeba kogoś pytać, kogoś prosić, żeby to przypieczętować, ale jest to pewne bezpieczeństwo. Duch Święty też pod tym się podpisuje. Daje taką gwarancję. A zły duch tego się bardzo boi, tego błogosławieństwa, tej jedności, hierarchii bycia, posługiwania dla drugiego człowieka. To, co jest takie piękne, co może być dla nas wszystkich takim zadaniem, to fakt, że kapituła nawet jeśli jest zwyczajną, wyborczą to pierwszym jej celem pozostaje Duch. Co ty Panie mówisz do nas? Jak mamy odczytywać nasze życie? Jak mamy z tych nawet prostych rzeczy, wydobyć odpowiedź, coś bardziej głębokiego? To wciąż jest zadanie dla nas, dla braci kapucynów i dla nas jako Wspólnoty Franciszkańskiej Tau. Wydobycie tego sedna naszego życia, naszego posługiwania.

Słowo Boże mówi – pierwsze i trzecie czytanie – o upomnieniu, ale też sednem tego jest coś więcej: żyć albo nie żyć, umrzeć. Występny musi umrzeć, karą jest śmierć. Teraz co zrobić, czy go ratować czy nie? Często mamy coś takiego przed oczami, że coś się dzieje złego i co teraz zrobić. On musi umrzeć, już po nas. A jednak można i Pan Bóg mówi Dam wam serce nowe, nowego ducha tchnę w was. To słowo Ruah występuje u Ezechiela, kiedy widzi ciemną dolinę i kości, trupy, suche kości. Już nic z tego nie będzie. Zawsze było takie piękne wydarzenie w Bari, gdzie jest grób św. Mikołaja i każdego roku z tego grobu wydobywane są suche kości, manna św. Mikołaja. Jak to możliwe, żeby suche kości, które tyle lat tam leżą i coś takiego się działo, niemożliwe. Pan Bóg nam mówi, że to jest możliwe, że jest w stanie nas przemienić. Tutaj o to chodzi, o miłość, nie tyle o upomnienie, ale czy mam odwagę coś powiedzieć czy nie, czy mu wygarnę, czy mu powiem coś takiego, co może do niego trafić. Tak samo Jezus mówi do swoich uczniów, żeby kierować się troską o drugiego, żeby zauważyć tą potrzebę, może jakieś zmartwienie, coś co jest wewnątrz nas. Przecież tylko Bóg zna to, co nam doskwiera, zniechęcenia, które mogą wypływać z czegoś głębszego. Może po prostu wtedy trzeba się za kogoś pomodlić, może potrzeba się do niego normalnie odezwać i wtedy to dużo może pomóc.

A więc poprzez odpowiedzialność, poprzez taką szczerość i miłość nade wszystko możemy działać. Miło było słyszeć, też mam nadzieję, że sam to usłyszę jak skończy się moja kadencja, że można tak odetchnąć  i odpocząć po zakończeniu kadencji i że ta Rada, której już jest lżej na sercu, która może już spać spokojnie, właśnie tak od dzisiaj czuje, już jest jej lżej. Ta odpowiedzialność jest już zdjęta i można w jakiś sposób kroczyć w WF-ie, ale  na spokojnie. Ale przecież każdy z nas ma swoją odpowiedzialność, poprzez świadectwo życia, poprzez wkład, który może dać, poprzez różnego rodzaju natchnienia, które Pan Bóg daje. I właśnie do tego bardzo wszystkich zachęcam, o to bardzo was wszystkich proszę, aby mieć to przeświadczenie, że Pan Bóg coś mi dał i dalej to kontynuuje, jest ze mną. A skoro coś mi dał i jest ze mną, to nie jest kimś takim, który decyduje i mówi, zostawmy to już więcej nie można nic zdziałać. Bóg jest nieskończoną miłością. Nawołuje, że zawsze można coś więcej.  Wyobraża sobie, że w tym więcej są takie momenty, w których możemy zobaczyć coś takiego bardzo szczególnego, przełomowego. Tak po prostu zamknąć oczy, stanąć przed Jezusem i pomyśleć co On mi daje. Jakby tak z perspektywy lotu ptaka zobaczyć to, co się dookoła nas dzieje. W wielu wydarzeniach lokalnych i osobistych, które każdy z nas ma, możemy odkrywać coś więcej, bo Pan też w ten sposób działa. Myślę sobie, że może taką odpowiedzią mogą być dla nas dni, np. kiedy było szczególne święto patronalne III Zakonu czyli bł. Anieli Salawy, 300-tu lecie koronacji Matki Boskiej Częstochowskiej, 140 lat objawień Matki Bożej w Gietrzwałdzie. Skłonienie się ku Maryi, Królowej Zakonu Serafickiego, jest też potrzebne. Być może takimi znakami dla nas są też takie rzeczy, które się dokonały, które są dla nas wciąż wyzwaniem, na tym poziomie szerszym. Myślę też tutaj o tej wspólnocie, która jest, którą tworzymy my bracia, we wspólnocie prowincjalnej. Jest to piękne, że czasami wśród nas coś się zrodzi, a może by tu, a może by tam. Coś nagle się dzieje, drugi i trzeci zakon i coś zaczyna nas łączyć.

Chcę w dwóch zdaniach podzielić się tym doświadczeniem, które stało się udziałem wielu braci, uczestników Pierwszego Kongresu św. Ojca Pio, który odbył się w Gdańsku. Jeszcze przed paroma laty pytaliśmy się jako bracia, co my chcemy robić,  jak mamy żyć. Nie widomo było do końca jak. Trudno było tą odpowiedź znaleźć. Potem poprzez współpracę, z różnych stron, poprzez ten jeden wspólny mianownik, który nas łączył – Ojciec Pio – powstała idea, żeby zaprosić go do Polski. Relikwie dotarły do nas w zeszłym roku. Masa ludzi, niesamowite ożywienie, trwa to do dzisiaj. I oto pierwszy Kongres Ojca Pio. Coś wspaniałego. Z różnych stron to się zrodziło. I tutaj myślę, też coś takiego się pojawia. Właśnie w naszym środowisku. Takie poszukiwanie, odczytywanie źródeł, początków. Najpierw MF, potem WF Tau, czy też, jak mówimy RF Tau czyli Rycerze Świętego Franciszka, czyli dzieci. We współpracy na polu całej Polski, Ukraina, Austria. Wielkie rzeczy się pojawiają, jakby znienacka, przy okazji, z różnych stron i wydaje mi się, że to jest bardziej potrzebne. Ze strony braci kapucynów też jest takie poszukiwanie impulsu, który pozwala nam żyć w tym duchu odpowiedzialności, też upomnienia wzajemnego i odkrywania ducha, odkrywania czegoś więcej.

Bardzo wzruszające było dla mnie świadectwo (dostępne on-line na stronie kapucyńskiej) dwóch braci, którzy poszli po latach śladami br. Krzysztofa Kulczaka, tam gdzie zginął. Nie chodzi o to, że oni tam poszli, weszli i zeszli, ale o to, co oni tam przeżywali, to co opisali, co działo się w ich sercach. Myślę, że warto do tego zmierzać.

To, co może nie bezpośrednio was dotyczy, ale może dotyczyć na pewno, bo jesteście wszczepieni we wspólnotę Braci Kapucynów Prowincji Krakowskiej, a to czym nas braci Pan Bóg niesamowicie dotyka, wyjątkowo, bo tego nigdy nie było na świecie, w życiu, to że oczekujemy rychłej beatyfikacji brata Serafina Kaszuby. Za kilka dni mamy rocznicę śmierci Ojca Pio, 20 września i też Serafina Kaszuby. Za kilka dni, dowiadujecie się tego jako jedni z pierwszych, 26 września zostanie ogłoszony dekret o jego heroiczności cnót. Serafin Kaszuba będzie ogłoszony czcigodnym, a to już najbliższy moment, że będzie ogłoszony błogosławionym. Nie mamy kogoś takiego jeszcze spośród nas, z naszej prowincji. Jest to na pewno wskazówka od Pana Boga, nikt by się tego nie spodziewał. Są to takie momenty, impulsy, przed którymi nie można uciec. Myślę, że jest to takie doświadczenie, którego każdy z nas doświadcza w rodzinie, w małżeństwie, we wspólnotach.

Pozwólcie, że dotknę jeszcze jednego. Z tym pójściem na zewnątrz jak i też z otwarciem serca, z bliskością wobec Pana, z tą modlitwą, tak jak kończy się ta ewangelia: Jeśli będziecie prosić dwaj lub trzej tam ja jestem pośród was. Dam wam wszystko, o co będziecie prosić w jedności. Dwie rzeczywistości, które rodzą się nie od dziś: spotkanie braterskie w Częstochowie i drugie, które ukształtuje się niebawem. To takie dwa filary. Ojciec Pio i Brat Serafin Kaszuba oraz rzeczywistość modlitwy – mam na myśli różne warsztaty i laboratoria modlitwy oraz ewangelizację. Taką w naszym stylu, która też jest dla nas – dla kapucynów, dla WF Tau, dla MF Tau dla FZŚ itd. Myślę tutaj o takiej grupie ewangelizacyjnej, która powstaje w naszej prowincji, która ma nas troszeczkę pobudzić do tego wyjścia i zobaczenia, co my możemy przekazać innym. Co to znaczy misyjność zakonu, WF Tau i innych wspólnot franciszkańskich. I do tego was wszystkich zachęcam, żeby przynajmniej zainteresować się tymi rzeczywistościami, które, wierzę ogromnie, w jakiś sposób będą mogły być również udziałem Wspólnoty Franciszkańskiej Tau. Że będzie to gdzieś taka pobudka od Ducha Świętego, który nie działa w oderwaniu od całego Kościoła, od świata, ale buduje Królestwo Boże tutaj, w każdym z nas, aby tworzyć je dla wszystkich, dla całego stworzenia.

Bardzo dziękuję, że otwieracie swoje serca na Jego działanie. Dziękuję, też za niełatwy trud, za różne też kryzysy, trudności, ten ciężar krzyża, który jest, który będzie, bo Pan Bóg daje nam swoje życie, zawsze na tym krzyżu jest. Mamy pewność, że zawsze go spotkamy.

Dziękuję wam również za to, że jesteście blisko kapucynów. Za to, że jesteście też takimi żywymi wspólnotami, nie przez to, co robicie, ale poprzez to, że chcecie, pragniecie, poprzez to, że Duch Święty w was działa, że to uwielbienie Boga jest, że On rzeczywiście swoje robi.

Czasami człowiek myśli, że nie wiadomo, co trzeba zrobić, a On jest naszym Bogiem, my jesteśmy Jego owcami. Tymi słowami, chcę nas wszystkich pobudzić do tego, żebyśmy nigdy nie stracili nadziei, żebyśmy nigdy nie powiedzieli sobie, że to się nie da – chociaż sam powiedziałem takie słowa wobec WF Tau, że albo do przodu albo zamykamy i gasimy światło, bo nie ma sensu.

Córki i synowie św. Franciszka, nie możemy sobie pozwolić na powierzchowność, na bylejakość. Nie ma takiej możliwości. Jak ktoś by tak myślał, to jadąc do domu może przenieść się od razu do innych wspólnot, np. do oblatów, czy nie wiadomo do kogo innego. Może założyć swoją wspólnotę jak biskup mu pozwoli, ale u kapucynów, u św. Franciszka nie ma miejsca na lawirowanie, to się źle skończy. Ale jest miejsce na radykalizm, na otwarcie na Ducha Świętego. W tym jest nadzieja  na przyszłość. Za to wam bardzo dziękuję, za to Boga uwielbiam.

Niech On wam wszystkim błogosławi.

+ + +

Wierzchy, Sercówka, 10.09.2017

Dodaj komentarz